Nawyki, Cele i Twój system zmiany

Nawyki są takim procentem składanym od samodoskonalenia. Tak samo jak pieniądze pomnażają się dzięki procentowi składanemu. Powtarzanie nawyków przynosi zwielokrotnione efekty.

Jednego dnia rezultaty mogą się wydawać skromne, ale w następne i na przestrzeni miesięcy czy lat bywają zdumiewające. Dopiero gdy patrzymy wstecz z perspektywy dwóch, pięciu czy dziesięciu lat,

wartość dobrych nawyków i konsekwencje złych okazują się oczywiste. W życiu codziennym tę koncepcję trudno docenić.

Często bagatelizujemy małe zmiany, bo w obecnej chwili wydają się bez większego znaczenia.

Myślimy że jeśli dziś zaoszczędzę parę groszy, to wciąż przecież nie będę milionerem.

Nie nabiorę kondycji od trzykrotnej wizyty na siłowni.

Wprowadzamy jakieś zmiany, ale efekty nie chcą się szybko pojawić, wracamy więc do starych nawyków.

Niestety wolne tempo przemian sprzyja nabywaniu złych przyzwyczajeń. Jeżeli jednego dnia zjesz niezdrowy posiłek, twoja masa ciała niewiele się zmieni. Jeśli jednego dnia będziesz pracował do późna w nocy i nie poświęcisz uwagi rodzinie, to ci wybaczą. Jeżeli będziesz zwlekał i odłożysz

projekt do jutra, to na ogół znajdziesz czas, by go dokończyć. Jedną decyzję łatwo jest zbagatelizować.

Ale gdy dzień po dniu powtarzamy jednoprocentowe spadki poprzez wielokrotne podejmowanie złych decyzji, powielanie małych błędów i zasłanianie się drobnymi wymówkami, owe na pozór mało istotne wybory przełożą się na toksyczne rezultaty. To kumulacja wielu potknięć – jednoprocentowych spadków tu i ówdzie – ostatecznie prowadzi do problemów.

Wpływ zmiany nawyków jest porównywalny do efektu korekty kursu samolotu o zaledwie kilka stopni. Wyobraź sobie, że lecisz z Los Angeles do Nowego Jorku. Jeśli pilot opuszczający lotnisko w LA skorygowałby kurs o 3,5 stopnia na południe, wylądowałbyś w stołecznym Waszyngtonie, a nie

w Nowym Jorku. Tak drobna zmiana byłaby ledwie dostrzegalna przy starcie – dziób samolotu przesunąłby się o kilka metrów – ale po przebyciu całych Stanów Zjednoczonych maszyna znalazłaby się setki kilometrów od miejsca przeznaczenia.

Na tej samej zasadzie drobna zmiana w codziennych nawykach może poprowadzić cię w zupełnie inne miejsce. Dokonanie wyboru o 1% lepszego albo o 1% gorszego w danej chwili wydaje się mało istotne, ale na przestrzeni chwil składających się na życie takie wybory decydują o różnicy między tym, kim jesteś, a tym, kim mógłbyś być. Sukces jest pokłosiem codziennych nawyków, a nie jednorazowych, doniosłych życiowych przemian.

Nieważne, jakie masz teraz osiągnięcia lub jakich nie masz.

Liczy się to, czy twoje nawyki naprowadzają cię na sukces.

Powinieneś mieć na uwadze przede wszystkim aktualny kurs, a nie bieżące rezultaty.

Jeśli jesteś milionerem, ale co miesiąc więcej wydajesz, niż zarabiasz, to obrałeś niewłaściwy kurs. Jeżeli nie zmienisz nawyków, nie skończy się to dobrze.

Dla odmiany – jeśli jesteś bankrutem, ale co miesiąc odkładasz parę groszy, to znajdujesz się  na dobrej drodze do niezależności finansowej – nawet gdy podążasz nią wolniej, niż byś chciał.

Rezultaty są opóźnionymi wskaźnikami nawyków. Stan majątkowy jest opóźnionym wskaźnikiem nawyków finansowych.

Waga ciała jest opóźnionym wskaźnikiem nawyków żywieniowych.

Wiedza jest opóźnionym wskaźnikiem nawyków związanych z nauką.

Bałagan jest opóźnionym wskaźnikiem nawyków sprzątania.

Dostajesz to, co cyklicznie powtarzasz.

Jeśli chcesz oszacować, dokąd w życiu dotrzesz, wystarczy, że prześledzisz krzywą drobnych zysków albo drobnych strat i przekonasz się, jak twoje codzienne wybory skumulują się po 10 albo 20 latach.

Czy co miesiąc wydajesz mniej, niż zarabiasz?

Czy chodzisz co tydzień na siłownię?

Czy codziennie czytasz książki i uczysz się czegoś nowego?

Takie toczone ze sobą małe boje określają przyszłego ciebie.

Czas pogłębia rozdźwięk między sukcesem a porażką. Pomnoży wszystko, w co go zainwestujesz. Dobre nawyki czynią czas twoim sprzymierzeńcem. Złe przyzwyczajenia sprawiają, że staje się twoim

wrogiem.

Nawyki są mieczem obosiecznym. Złe mogą sprowadzać do parteru równie łatwo jak dobre potrafią wznosić na wyżyny i dlatego tak ważne jest ich dogłębne zrozumienie. Powinieneś wiedzieć, na czym polega ich działanie i jak dostosować je do swoich oczekiwań, aby uniknąć niebezpiecznego ostrza.

Przełomowe momenty czasami są rezultatem wielu innych, poprzedzających je działań, które gromadzą potencjał konieczny do poważnej zmiany.

Na tej samej zasadzie nawyki często zdają się nie odnosić żadnych skutków, dopóki nie przekroczysz pewnego progu i nie przejdziesz na nowy poziom efektywności.

We wczesnych i środkowych etapach dowolnego przedsięwzięcia często mamy do czynienia z czymś, co nazywam doliną rozczarowań. Oczekujesz liniowych postępów i irytujesz się, jak nieefektywne wydają się zmiany w ciągu pierwszych dni, tygodni czy nawet miesięcy. Masz wrażenie, że zmierzasz donikąd. To charakterystyczna cecha wszelkich procesów bazujących na kumulowaniu: zasadnicze rezultaty są opóźnione.

To także jeden z głównych powodów trudności z nabywaniem trwałych nawyków. Ludzie wprowadzają kilka drobnych zmian, nie widzą mierzalnych rezultatów i postanawiają przestać. „Biegałem codziennie przez miesiąc, dlaczego więc moja figura się w ogóle nie zmieniła?” – myślisz. A kiedy takie podejście się ugruntuje, łatwo jest odpuścić sobie dobre nawyki. Tymczasem w celu dokonania znaczącej zmiany należy pielęgnować przyzwyczajenia wystarczająco długo, by przebrnąć przez ów czas zastoju.

Jeśli masz problem z nabyciem dobrego nawyku albo z wyzbyciem się złego, to nie dlatego, że straciłeś zdolność do doskonalenia się. Często powodem jest fakt, iż nie przebyłeś jeszcze punktu ukrytego potencjału.

Narzekanie na nieosiąganie sukcesów pomimo ciężkiej pracy przypomina narzekanie na kostkę lodu, która uparcie nie chce się rozpuścić pomimo podwyższenia temperatury z -2 na -1 stopień Celsjusza. Twoja praca nie poszła na marne – po prostu na razie została zmagazynowana. Cały efekt ujrzysz dopiero przy zerze stopni. Gdy wreszcie uda ci się pokonać punkt ukrytego potencjału, ludzie

będą mówili, że osiągnąłeś sukces z dnia na dzień. Zewnętrzny świat dostrzega tylko ten przełomowy moment, a nie wszystko, co go poprzedzało.

Ale ty wiesz, że to wykonana dawno temu praca – gdy zdawało się, że nie robisz żadnych postępów – umożliwiła dzisiejszy przeskok. To ludzki odpowiednik ruchu płyt tektonicznych. Dwie płyty mogą

ścierać się przez miliony lat, a powstające w nich naprężenia przez cały ten czas z wolna rosną. Aż wreszcie któregoś dnia nacierają na siebie raz jeszcze, tak samo jak od wieków, ale tym razem napór jest zbyt wielki. Dochodzi do trzęsienia ziemi. Zmiana może trwać latami, aż nagle się unaoczni. Mistrzostwo wymaga cierpliwości.

Świetnie to pokazuje cytat Jacoba Riisa:

„Gdy wszystko zdaje się nieskuteczne, idę popatrzeć na pracę kamieniarza sto razy uderzającego w skałę, na której nie pojawia się nawet drobna rysa. Ale za sto pierwszym uderzeniem kamień

pęka na dwoje, a ja wiem, że nie ostatni cios to sprawił, lecz wszystkie, które nastąpiły przed nim”.

Początki wszystkich wielkich rzeczy są skromne. Ziarnem każdego nawyku jest jedna, mała decyzja. Ale powtarzanie tej decyzji sprawia, że nawyk kiełkuje i się rozrasta. Zapuszcza korzenie i rozkwita. Wyzbycie się złego nawyku jest jak wykorzenienie potężnego drzewa, które się w nas rozrosło. A nabycie dobrego nawyku jest niczym codzienne pielęgnowanie delikatnego kwiatu.

Co jednak decyduje o tym, czy utrzymamy nawyk na tyle długo, by pokonać punkt ukrytego potencjału i niejako przebić się na drugą stronę? Co sprawia, że jedni ludzie wpadają w niechciane nawyki, a inni czerpią satysfakcję z kumulujących się skutków tych dobrych?

Dominuje pogląd, że najlepszy sposób na osiągnięcie w życiu tego, czego pragniemy polega na wyznaczaniu konkretnych celów, do których można dążyć.

Przez wiele lat ja także podchodziłem w ten sposób do swoich nawyków. Każdy był celem do osiągnięcia. Wyznaczałem sobie cele w postaci ocen, jakie chciałem dostawać w szkole, ciężarów do dźwignięcia na siłowni, zysków w biznesie. Kilka zrealizowałem, ale w wielu przypadkach nic z tego nie wyszło. Ostatecznie zacząłem sobie uświadamiać, że moje efekty mają bardzo niewielki związek z wyznaczonymi celami, za to bardzo duży z systemami, jakimi się posługiwałem.

Na czym polega różnica między systemami a celami?

W celach chodzi o efekty, jakie chcesz osiągnąć. W systemach zaś o procesy, które do tych efektów prowadzą.

-Jeśli jesteś trenerem, twoim celem może być zwycięstwo w mistrzostwach. Systemem zaś – metoda werbowania zawodników, przydzielanie zadań asystentom i prowadzenie treningów.

-Jeżeli jesteś przedsiębiorcą, twoim celem może być stworzenie firmy wartej miliony dolarów. System zaś stanowią: przyglądanie się pomysłom produktów, zatrudnianie pracowników i prowadzenie kampanii marketingowych.

-Jeśli jesteś muzykiem, twoim celem może być nagranie nowego utworu. A system to częstotliwość ćwiczeń, dzielenie na fragmenty trudnych pasaży i podejście do nich oraz to, w jakiej formie otrzymujesz opinie od nauczyciela.

Postawmy więc interesujące pytanie: jeśli zupełnie zignorowałbyś cele i skupił się tylko na systemie, czy odniósłbyś sukces?

Jeżeli na przykład byłbyś trenerem koszykówki i zignorował cel w postaci wygranej w mistrzostwach, a skoncentrował się na codziennych treningach drużyny, czy osiągnąłbyś dobre wyniki?

Moim zdaniem tak.

Celem w dowolnej dyscyplinie sportu jest ukończenie zawodów z najlepszym możliwym rezultatem, ale niedorzecznością byłoby patrzenie na tablicę wyników przez cały czas trwania gry. Jedyny sposób na zwycięstwo polega na codziennym doskonaleniu się. Tak, więc jeśli zależy ci na lepszych efektach, zapomnij o wyznaczaniu celów. Skup się na systemie.

Co chcę przez to powiedzieć?

Czy cele są kompletnie bezużyteczne?

Oczywiście, że nie.

Cele są dobre, jeśli chodzi o wyznaczanie kierunku, ale systemy są niezrównane, gdy idzie o robienie postępów. Zbyt długie zastanawianie się nad celami, a zaniedbywanie projektowania systemów prowadzi do licznych problemów.

Problem 1:

-zwycięzcy i przegrani mają te same cele

Każdy olimpijczyk chce wywalczyć złoty medal. Każdy kandydat marzy o dostaniu posady. A skoro i ci, którym się powiodło, i ci pozostali mają te same cele, to cel nie może być tym, co różni zwycięzcę od pokonanego. To nie cel prowadzi do zwycięstwa. Cel zawsze istniał. Ale dopiero gdy wdrożysz

system ciągłych, drobnych usprawnień, otrzymasz inny wynik.

Problem 2:

-osiągnięcie celu jest tylko chwilową zmianą

Wyobraź sobie, że masz bałagan w pokoju i cel w postaci uprzątnięcia go. Jeśli zdobyłbyś się na wysiłek posprzątania, pokój stałby się schludny… na razie. Ale jeśli nie zmieniłbyś niechlujnych skłonności do chomikowania, które doprowadziły do bałaganu, wkrótce stanąłbyś w obliczu kolejnego

rozgardiaszu i musiałbyś liczyć na następny zastrzyk motywacji. Bez przerwy dążyłbyś do tego samego rezultatu, bo nie zmieniłeś systemu, który za nim stoi. Wyleczyłeś objaw, ale przyczyna pozostała. Osiągnięcie celu zmienia życie tylko w danej chwili. To jedna z tych rzeczy dotyczących doskonalenia się, które są sprzeczne z intuicją. Sądzimy, że musimy zmienić rezultaty, ale same rezultaty nie stanowią problemu. Tak naprawdę należy zmienić systemy, które do tych rezultatów prowadzą. Rozwiązując problemy na poziomie rezultatów, likwidujesz je tylko przejściowo. Aby wprowadzić trwałe usprawnienia, musisz rozwiązywać problemy na poziomie systemów. Skoryguj „wejście”, a „wyjście” zatroszczy się o siebie samo.

Problem 3:

– cele odbierają radość

Ukryte założenie dotyczące dowolnego celu brzmi: „Kiedy osiągnę ten cel, będę szczęśliwy”. Problem z mentalnością zakładającą nadrzędną wagę celów polega na nieustannym odkładaniu szczęścia do kolejnego kamienia milowego. Nie zliczę, ile razy wpadałem w tę pułapkę. Przez całe lata szczęście było czymś zarezerwowanym dla przyszłego mnie. Obiecywałem sobie, że gdy zyskam dziewięć kilogramów masy mięśniowej albo kiedy o mojej firmie napiszą w „New York Timesie”, wreszcie będę mógł odetchnąć. Ponadto cele tworzą konflikt typu „wszystko albo nic”: albo zrealizujesz cel i będziesz mógł odtrąbić sukces, albo nie – i zostaniesz wielkim przegranym. Mentalnie ograniczasz się do wąskiej definicji szczęścia. To błąd. Mało prawdopodobne, że twoja aktualna droga życia będzie dokładnie taka, jak ją sobie wytyczyłeś na początku. Nie ma sensu uzależniać satysfakcji

od jednego scenariusza, skoro do sukcesu wiedzie wiele dróg. Antidotum to podejście stawiające systemy na pierwszym miejscu.

Jeśli zakochasz się w procesie zamiast w produkcie, nie będziesz musiał czekać na udzielenie sobie pozwolenia na szczęście. Możesz w każdej chwili czerpać satysfakcję z działającego systemu. A system może zdawać egzamin różnymi metodami, nie tylko w sposób, który jako pierwszy przyszedł ci do głowy.

Problem 4:

– cele są sprzeczne z długofalowym rozwojem

Ostatnia sprawa to kwestia efektu jo-jo, który może wynikać z nastawienia na cele. Wielu biegaczy ciężko trenuje całymi miesiącami, ale przestaje ćwiczyć po przekroczeniu linii mety. Bo jest już po zawodach, które ich motywowały. Gdy całą ciężką pracę wkładasz w dążenie do konkretnego celu, to co miałoby cię pchać do przodu po jego osiągnięciu? Właśnie dlatego wielu ludzi po zrealizowaniu planów wraca do starych nawyków. Sens wyznaczania celów polega na wygraniu gry. Sens  budowania systemów polega na jej kontynuowaniu. Prawdziwe długofalowe myślenie to myślenie mniej bazujące na celach. Nie chodzi o pojedyncze osiągnięcie. Ale o cykl nieustannego doskonalenia i ciągłego rozwoju. Ostatecznie okazuje się, że to twoje zaangażowanie w proces będzie decydowało o postępach. Jeżeli zmiana nawyków sprawia ci trudności, to problem nie tkwi w tobie.

Problemem jest twój system. Złe nawyki powtarzają się nie dlatego, że nie chcesz się zmienić, ale dlatego, że używasz złego systemu zmiany. Nie osiągasz celów, które sobie stawiasz, bo przegrywasz na poziomie systemów ich osiągania.

Nawyki są jak atomy życia. Każdy jest pewną fundamentalną jednostką przyczyniającą się do ogólnych postępów. Początkowo te drobne, rutynowe działania jawią się jako mało istotne, ale w niedługim czasie zaczynają się wzajemnie napędzać i stawać paliwem dla większych zwycięstw, dających korzyści wielokrotnie przekraczające początkową inwestycję. Są małe i potężne zarazem. Tak więc, chodzi o regularne albo rutynowe działania, które są nie tylko krótkie i łatwe, ale stanowią źródło niewiarygodnej siły oraz składniki systemu pozwalającego na potęgowanie postępów.

Źródło: Atomowe Nawyki, Clear James